niedziela, 30 października 2011

Futro!

Ciepły początek listopada niesie za sobą poważne konsekwencje. Niby winniśmy być przygotowani na to, że pogoda często lubi nas zaskakiwać, ale jak wiadomo, zawsze jesteśmy tym faktem zszokowani... co gorsza już niedługo sezon, kiedy pogoda po raz kolejny zaskoczy drogowców, chociaż to nikogo już nie zdziwi. Przecież to tak mało oczywiste, że zimą jest zimno i od czasu do czasu prószą tony śniegu!
Wracając do tematu, spostrzegam coraz większe zaniepokojenie społeczeństwa ciepłym listopadem. Wiele osób martwi się o rewię mody, która powinna zapanować na cmentarzach. Najbardziej przestraszone jednak powinny być główne zainteresowane (chociaż nie mam informacji ni z pierwszej, ni z drugiej ręki na ten temat) - starsze panie, gdyż odpowiednie na tę okazję futra mogą okazać się być zbyt grubym odzieniem jak na zapowiadane siedemnaście stopni w skali Celsjusza!
A my? Cała reszta normalnych, szarych ludzi? Co to za pierwszy listopada bez podziwiania niemalże antycznych okryć? Pewnie każdemu się łezka w oku zakręci, jak uda mu się dostrzec chociaż w porannych godzinach kilka uroczych Pań z narysowanymi brwiami!

PS

Nie martwmy się na zapas! Nie będzie tak źle, domyślam się, że nawet dwadzieścia pięć stopni nie odstraszy wytrwałych, dziarskich babć przed założeniem wymarzonego, wyczyszczonego, połyskującego, przekazywanego z pokolenia na pokolenie futra!

PS II

Muszę dodać jeszcze kilka słów o warszawskich cmentarnych liniach! To super pomysł, ułatwia życie. Jednak autobus cmentarny, linia cmentarna, przyznajcie, że brzmi trochę dziwnie! Szczególnie jak stoi się na przystanku przed cmentarzem, czekając na cmentarny autobus, aby udać się w cmentarną trasę po cmentarnych perełkach cmentarnego światka cmentarzy!

Oddany,
M.



czwartek, 27 października 2011

Pretensjonalność, gra słów.

Drążąc tematy ekshibicjonizmu psychicznego dotarłem do trzeciej części - eskapizmy.
Ucieczkę czas zacząć. Koniecznie nocą, w końcu jestem nocnym markiem*!
Zdarza mi się podpisywać się Mar, miast Marek (zauważmy jakie pretensjonalne jest słowo miast! - kajam się), toteż tytułując bloga walczyłem z myślą, coby (potoczne ale pretensjonalne!) uwolnić się od potocznie używanej zbitki słów nocny marek i och, udało mi się uciec daleko, wpadając właśnie na skrót mego (będę pisał skrótem pretensjonalne - p!) imienia! To  dopiero - nocny mar, nie brzmi tak super, ale jakby nocny zamienić na angielskie słowo night... wychodzi całkiem zabawna (słyszę salwy śmiechu) gra słów, nightmare!
Wracając do polskiego NajtMar wygląda niedobrze, rzekłbym KOSZMARNIE. Toteż pozostanę przy nocnym marze** w najtmarze uciekającym przed światem nocą (co jest już oczywistą oczywistością, niepotrzebnym dopowiedzeniem, pretensjonalne nie jest, ale może ktoś się doszuka).

Zapomniałem dopisać, że słowo eskapizmy jest bardzo pretensjonalne, za co również przepraszam. Ergo (p!) nie wiem jakim słownictwem mam się posługiwać, żeby było dobrze, naturalnie... tudzież (p!) klarownie.

Słownik języka polskiego jest obszerny, jednak wychodząc poza sztampę sztuczność bije po oczach, a przynajmniej wielu tak sądzi. Jest mi przykro, nie chciałem być pretensjonalny. Czy jestem pretensjonalny, jeżeli nie chcę być, jeżeli moja nienaturalność jest jak najbardziej naturalna?
Jeżeli każde słowo brzmiące trochę obco, traktować jako pretensjonalne i wydumane, to może od razu przejdźmy do form "poszłem po zakupy, w każdym bądź razie nie kupiłem tego co chciałem, pytałem ekspedientki czy mogę wziąść włoncznik z tej półki, ale nie pozwoliła mi go braść".

Oddany,
M.


Uciekam w rytmach...



* marek w tym wyrażeniu pochodzi od dawnej nazwy duszy pokutującej
** lepiej zabrzmiałoby nocnej marze i bliżej byłoby znaczeniowo do nocnego marka, jednak tym razem nie o marę chodziło a o Marka, Mara właściwie