czwartek, 1 grudnia 2011

Wiosenna jesień.

Pierwszy grudnia nastał. Nie da się ukryć. Dziś jest ten dzień. Ostatni miesiąc roku, zawierający sporo atrakcji, nastał dwanaście godzin temu.
Niedługo będziemy o rok starsi, o rok brzydsi i o rok inni.

W każdym razie, śniegu brak, a taka nowina raduje mnie niezmiernie. Nienawidzę mrozu, śniegu, szronu, sopli i bałwanów. Chyba, że nie muszę wychodzić z domu, że mogę takie cuda natury podziwiać zza okna. Ewentualnie poznawać bezpośrednio, z własnej, nieprzymuszonej woli! Ale jasnym jest fakt, że tak dobrze nie ma, że nadchodząca drobnymi kroczkami zima nie zapewnia zimowego snu, trzech miesięcy urlopu. Szkoda.

Powinienem skomentować chyba jeszcze jakieś aktualne wydarzenie społeczne, polityczne. Ale jakoś nic mnie ostatnio nie grzeje, nie chłodzi. Odczuwam wewnętrzny spokój. To chyba dobrze.

Oddany,
M.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz