Do tej pory na blogu tym było dosyć przyziemnie i codziennie. Jednak dziś ma muza Agczi zainspirowała mnie do górnolotnych przemyśleń... na tema windy. Opowiedziała mi swoją historię, która nie daje jej w nocy spać (chociaż wydarzyła się dziś [?]), i która mnie urzekła, ubodła tak głęboko, żem musiał zapisać ją skrzętnie. Mimo, że wydaje się być opowieścią przyziemną, postarajmy się odnaleźć w niej wrota magii, rozsuwające się przed nami jak drzwi do nowoczesnej, srebrnej, połyskującej windy na Wydziale Zarządzania...
Do Windy
Winda w chuja mnie zrobiła
mówi czwarte a jest trzecie
odjechała głupia żmija
a ja na zajęcia pędzę
nogi bolą ze zmęczenia
stopni zyllion pod nogami
obcas chwiejny od wchodzenia
a ja walczę z zadyszkami
moje życie odmieniła
z przyciskami puszka szara
tony potu wydoiła
więc kaloriom mówię nara
nie kłam Windo jednak więcej
o ty suko kurwo zła
bo ze znoju zginę prędzej
niż schudnę kilogram dwa
Oddany,
M.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz