niedziela, 13 listopada 2011

Z retoryki polityki.

Podoba mi się retoryka środowisk zamieszanych w przedwczorajsze zamieszki w Warszawie. Okazuje się, że ani zwolennicy faszystowskiego ONR-u, ani lewicowcy spod sztandaru Krytyki Politycznej nie przyznają się do jakichkolwiek rozbojów, w których udział mieli by brać uczestnicy poszczególnych marszów. To, że przyznać się nie chcą jest jeszcze całkowicie zrozumiałe, nikt na siłę do błędu, do złego postępowania (za które trzeba będzie ponieść konsekwencje) przyznać się, rzecz jasna, nie chce. Jednak co dziwne, oba środowiska zaprzeczają temu, że ktoś z ich szeregów dopuścił się czynów z prawem niezgodnych.

Morał, przesłanie, sedno owej sprawy jest interesujące. Dlaczego? Okazuje się, że w ogóle żadne zamieszki nie miały miejsca. To tylko kwestia złej woli mediów, które przeinaczyły podczas transmisji obraz Marszu Niepodległości i Kolorowej Niepodległej. Wina ewidentnie leży także po stronie policji, która prawdopodobnie sama pookładała się pięściami i podpaliła swoje samochody. A wszystko tylko po to, żeby na nosie zagrać ONR-owi i KP!

Polska to taki dziwny kraj.


Oddany,
M.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz